wtorek, 1 stycznia 2008

Coś się kończy...coś zaczyna.



Kochani, stało się. Mamy rok 2008. I co z tego? W sumie nic, ale to dobry moment na podsumowanie ubiegłego roku. Wiem, wiem podsumowania są teraz wszędzie, ale fakt faktem czasami warto zastanowić się nad sobą, żeby nie było zastanowiłem się nad wszystkim( cokolwiek by to nie znaczyło, a napisane by mi tu egocentryzmu nie zarzucać, wypraszam sobie).
Dobra to może zacznę od...siebie, no jakoś tak wyszło, co zrobić?
Najpierw upadki...
-po raz kolejny masa niezrealizowanych pomysłów, biznesów życia, no ale jak podaje brytyjska statystyka, wypala dopiero 7 kolejny pomysł na biznes, to na cholerę wcześniej 6 razy sobie ból głowy przyprawiać. Więc czekam na ten 7, to będzie jeszcze ze dwa, kto wie, może juz w tym roku mnie najdzie.
-przyznaje się nic a nic nie schudłem, a wszyscy wiemy, że no nie ma co ukrywać przydałoby się. Czas się pokajać i wyznać, nazywam się Michał i jestem za gruby. chlip chlip.
-kolejny rok mija a ja nie zostałem słynnym kibordzistą, cholera nikt nie wierzy we mnie, a przecież "Gliniarza z Beverly Hills" grać potrafię. Kiedyś mój talent musi wybuchnąć.
-trochę alkoholu się przelało, trochę za dużo, trochę zdrowia uciekło, ale znam takich co wypili więcej, ale nie będę wymieniał z nazwiska!!!
-więcej rzeczy nie pamiętam a za wszystkie serdecznie żałuję.

Czas na przyjemniejszą część:
-obroniona praca dyplomowa, w sumie to ocena za studia mogłaby być o oczko wyższa, no to w sumie jakiś tam kolejny minus.
-praca, praca i jeszcze raz praca. Nastał ten dzień, że poważne życie się zaczęło, cholera, nie nadaje się jednak do normowanego dnia pracy, co nie zmienia faktu, że robie to co lubię. Ale musze pomyśleć o byciu sławnym.
-teraz najważniejszy sukces roku, moja Black Pearl nadal mnie kocha a ja ją jeszcze mocniej i oby nic w tej kwestii nie uległo zmianie. 4 ever ever.

I pamiętajcie aby plusy, które to może i są, nie przesłoniły wam minusów! Oczywiście żartuje, rok uważam był naprawdę udany i minął strasznie szybko, nawet powiedziałbym ,że za szybko. Cholera starzeję się, ta oczywista oczywistość, dopiero niedawno zaczęła do mnie docierać. Ehhhh, czas kończyć.
Good night and good luck.


2 komentarze:

mikanaa pisze...

majk pospiesz sie z kończeniem tego opowiadania, poczytałabym juz smth. nju wiec pliz nie przeciągaj...
z poważaniem twoja funka :)

Anonimowy pisze...

życie życie jest nowelą..w pizdu ;>
musiałam gdzieś dać ujście emocjom :P