czwartek, 6 września 2007

O wyższości maliny nad arbuzem.

Wiem wiem, miały być Transformersy( których pewna osoba unika jak ognia!!!), ale Kochani, sprawy są poważniejsze, dużo poważniejsze, co będę mówił obecnie najważniejsze. Jak pewnie większość moich fanów wie, obecnie moją główna rozrywką jest szukanie sobie świetnej pracy, póki co efekty znacie, no ale do rzeczy. Przyznam się szczerze, że ostatnio poczułem się bardzo dziwnie, czułem, że muszę zacząć robić cokolwiek, jako, że te świetne posady gdzieś tam niewyraźnie mienią się na horyzoncie, ale kto nie marzy…….temu się nie zdarzy. Ale do rzeczy. Wybór padł na zacne stanowisko, bardzo odpowiedzialne( i takie takie), jakim jest konsultant telefoniczny. Jedziemy. Na miejscu okazuje się, że oprócz mnie na spotkanie z Panem Arkadiuszem Burym oczekuje jeszcze kilkanaście osób. Od razu zauważyłem, że nazwisko Pana Burego przypadkowe nie jest, o nie. Wyglądał jakby był na mega kacu, miał doła i znów pragną śmierci. Po prostu wyglądał na człowieka z Warszawy, który został oddelegowany do smutnego Lublina, aby wschodniej ciemnocie dać prace ich marzeń, pracę konsultanta telefonicznego.
Spotkanie czas zacząć. Bury rozpoczął swoje pranie mózgu od haseł w stylu „ Twój sukces sukcesem naszej firmy”. Po zakończonej prezentacji Burego miałem już świetny humor, poza tym wiedziałem, że moja kariera konsultanta telefonicznego dobiegła końca. Ciężko przekazać jakimi rzeczami karmi się ludzi na takie prezentacji i jakie warunki pracy się im oferuje, więc pozostawię to tylko waszym domysłom. Wróćmy do zabawy. Dostaliśmy ankietę do wypełnienia, której wypełnienie zajmowało góra 5 minut, lecz co niektórym i 20 było mało. Mniejsza z tym co było w ankiecie, zaczynało się najlepsze. Pan poprosił nas o przedstawienie w ciągu 30 sekund swojej cechy, która uważamy za najlepszą. Jako, że odpowiadałem chyba jako drugi, zrobiłem, krótki wywód na temat swojej uczciwości zarówno względem siebie jak i innych osób z którymi obcuje. Bury pozostał niewzruszony i wsłuchał się w innych. Zaczęło się.(barwa głosu kojarząca się z głupia blacharą) „ Ja uważam, że moja najlepsza cechą jest sumienność, gdyż zawsze dążę do postawionego sobie celu, każdym sposobem”, następna „ ja natomiast cenie najbardziej w sobie swoja punktualność oraz to, że potrafię pracować w grupie i bezkrytycznie ufam swojemu przełożonemu”. Takich spiczów( a raczej piczek) było więcej, mi na początku opadła szczęka, po czym zacząłem zerkać czy oni przypadkiem nie czytają z jakiś kartek, które leżą im na kolanach, niestety, oni mieli te gadki wyuczone na pamięć. Ja zacząłem się kulturalnie śmiać w rękaw, co chyba nie uszło uwadze Kapo, bo rzucił mi zabijające spojrzenie, no ale mówię wam, to wszystko wyglądało jak jakaś parodia, albo czarna komedia, podobało mi się, na szczęście to jeszcze nie był koniec. Bury wymyślił jeszcze jedną równie przyjemna zabawę, a mianowicie każdy miał się porównać do jakiegoś owocu i podać uzasadnienie. Teraz już byłem pierwszy, więc wypaliłem, że jestem podobny do arbuza, którego większość osób lubi, jak mnie, tak mi się przynajmniej wydaje. Naprawdę nie miałem ochoty wymyślać dłuższego wywodu na tak idiotyczne pytanie, poza tym uznałem że najlepsza jest odpowiedz prosta i szczera, lecz byłem w błędzie. „Ja również porównałbym się do arbuza, ponieważ ma on twarda skorupę, tak jak ja wydaję się być na początku, lecz jeśli ktoś postara się rozbić tą skorupę, natrafi na ciepły i soczysty miąższ, podobny do mego wnętrza”, „ ja porównałabym się do maliny, ponieważ owoc ten poskładany z segmentów, razem tworzy twardą całość, taka też staram się być na co dzień. Twarda i poukładana.” Kwiatków takich było jeszcze kilka, aby oszczędzić wasze brzuchy, pozostańmy na tych dwóch. Komentarz mój zbędny więc czas zakończyć tą opowieść. Następnie dowiedziałem się że mój arbuz rady nie dał i Bury mi podziękował, w sumie odetchnąłem z ulgą. Z przednim humorem podziękowałem Panu Arkadiuszowi po czym moja przygoda jako konsultant telefoniczny dobiegła końca.

Wtedy postanowiłem zostać pisarzem, wypalać kilogramy papierosów, wypijać litry Rakiji, być sławny jeszcze długo przed publikacją, występować w programach, które nikt nie ceni ,ale każdy ogląda i być proszonym o autografy na ulicy od Pań wracających z zakupów, a że te Panie nie mają żadnych kartek na których mógłbym zostawić swój ceniony bardzo na allegro autograf, nosiłbym ze sobą markera i zostawiałbym im autografy na reklamówkach z Biedronki albo Lidla. Następnie te reklamówki z jakże cennym autografem zawisłyby obok centralnego punktu w salonie każdej normalnej rodziny polskiej, czyli obok odbiornika TV i powiewałyby zaraz obok flag Watykanu wsadzonych w te olbrzymie donice trzymające te olbrzymie palmy, które tak pięknie wypełniają przestrzeń w polskich salonach. Mowie wam tak będzie!!!!!!!!!!!!111

*ok., teraz trochę na poważnie, pisząc tego posta dowiedziałem się o śmierci Pavarottiego, nie to że byłem jakimś wielkim fanem, ale tego nie zapomnę mu nigdy Drogi czytelniku, jeśliś nie dostał ani jednego gęsiego skórka słuchając tego kawałka, to wniosek jest prosty: żeś SZATAN.Amen.