poniedziałek, 12 listopada 2007

Powrót do przeszłości. Słownik dawnych sucharów.

Ostatnio przypomniał mi sie pewien zwrot, którego używało sie kilka/kilkanaście lat temu. Mianowicie chodzi mi o "spoko majonez". Tak sobie pomyślałem, że kupe zwrotów, którymi wymiatało się w podstawówce odeszło do lamusa, a większość raczej teraz śmieszy. Wpadłem na pomysł aby te zwroty przypomnieć i może zaczać używać z powrotem. Przykłądem może być "szpan", które bardzo ładnie przyjęło sie z powrotem. Wiec moi drodzy do dzieła. Zabawa polega na tym, że wy przypominacie sobie i wpisujecie w komentarzach, ja dodaje je wtedy do postu. Proste. Ważne aby to były słowa, zwroty, czy całe zdania, których naprawde używaliśmy w "naszych czasach", więc nie chodzi mi o perełki typu "motyla noga", bo tak mowili nasi rodzice, i to raczej Ci grzeczniejsi. Wiec pomyślcie, jak nic nie ruszy trudno, a tak może przypomnimy sobie kilka killerów. Osobie, która wpisze najwięcej, stawiam piwo:]. Dobra ja zaczynam:

Ps. Jako, że okazało się ze pamięć zawodzi to wpisywać będę wszytskie stare zwroty, jeśli będzie brak zainteresowania temat zostanie zamknięty!!!!!!!!!!!!11;]

balanga
cwelu TY
czacha dymi - być pod czegoś wrażeniem, względnie przemęczyć swą głowę
downie TY - gruby pojazd, choć niepoprawny politycznie!
firaniaż - osoba która nie stroni od kobiet
kobzić - puszczać bąka
kurde balans - wzmocnienie potocznego kurde, jakże mocnym balans
kurza twarz - synonim "kurde"
lodziarz - osoba, którą cechuje brak kultury, stylu
luz blues
motyla noga - kulturalne kurwa mać!
muflon - osoba o niskim ilorazie inteligencji
obszczymur
pasztet - epitet odnośnie kobiet mniej urodziwych
potańcówka
rumunie TY - wielka obelga
sadzara - patrz "pasztet"
skuć się - upić się
spaduwa
spoko majonez
spox
tancbuda
wporzo - ok
wsiur - patrz "lodziarz"

c.d.n.

D-Day.


Tak to już jutro, idę podpisać umowę.Coś się kończy coś sie zaczyna.

piątek, 9 listopada 2007

Retrospekcja.

Ostatnio poświęciłem trochę czasu na przejrzeniu karty pamięci aparatu do robienia zdjęć. Okazało się, że udało się zrobić kilkanaście/kilkadziesiąt naprawdę dobrych zdjęć. Na początku myślałem aby pochwalić się kilkoma tutaj, Później jednak pomyślałem, że to próżne i całkiem nie w mym stylu. Wysoka samokrytyka kochani to podstawa, mówię wam! Lecz na osłodę wybrałem 4 inne „perełki”.

 Na początek coś dla moich fanów. Chłopaki, jeśli chcecie będzie tego 
więcej!!!HOT!!!
Tak mi w tym do twarzy, że posłużyło za kostium na halloween.Drag Queen.

Amelia???

Teraz coś dla tych co mówią, że alkohol szkodzi.Nieprawda!!! Mało tego, wręcz pomaga wyglądać jak człowiek i przejrzeć na oczy.
  
Na obrazku pierwszym wyraźnym pozostaje jedynie Pan Nu., który to jak wiadomo żałować sobie nie lubi. Chłopcy z kolei jacyś niewyraźni, oddaleni od siebie i w ogóle gdyby im było widać oczy to na pewno źle bym im patrzyło. Sytuacja diametralnie się zmienia na drugim obrazku, gdzie i ja się pojawiam. Mineło 10 minut, koledzy posmakowali wódki, to i z fizjonomii jak i z miny złagodnieli, a Nu jak stał tak stoi. 

No i na koniec coś specjalnego, coś...brak słów, just żenua. Czyli nie róbcie takich zdjęć NIGDY!
Zarówno model jak i fotograf odnaleźli swe powołanie w tym ciężkim kawałku chleba jakim jest fotografia.

Blaaaaaaaaaaaaaaaaze!!!




Prosto z U.S. & A. prezentuję Nike Blazer High Premium Major Taylor. Wyśmienite. Dam dotknąc. Dziekuje wam zdolni Chińczycy i waszym sprawnym, małym, żółtym rączkom.

poniedziałek, 5 listopada 2007

Guess Who's Back?




Jep, that’s me. Fajny dogtag znaleziony w stolicy i znowu jestem. Nadal w głowie gorące wspomnienia piątkowego Halloween Party, wiec składnia nie świeża. Jako, że nie było mnie tutaj dawno, skończy się jedynie na prywacie ,a mianowicie będzie przypomnienie co się działo i co kogo ominęło, względnie co się działo i co się komu udało uniknąć, w końcu tolerancyjnym należy być i basta.
Pamiętam jak dziś, był wrzesień, dokładnie druga połowa września, dokładnie 29. Około godziny 5 nad ranem wybiło mi 24 lata na tym świecie, różnicy nie odczułem, odbyła się impreza, udana całkiem, poza kilkoma łzami przelanymi w łazience nad wpływem alkoholu na piękną i młodą kobietę, odbyło się bez większych ekscesów, nie licząc Bary, która kompletnie nie zrozumiała fazy, która polegała na zaproszeniu o 3 nad ranem, gości którzy dotrwali w lokalu do końca, na bardzo wczesną morning tea. Doszliśmy tylko do czajnika, po czym przypuściła atak, reszty się domyślcie…
Ok. Back to reality. Dalej wyjaśniło się co z pracą. Mianowicie 13 listopada zaczynam karierę jako pan technolog/konstruktor/designer. ufff. Będzie się działo. Jakby się komuś zachciało przyczepić do słowa designer, to wyjaśniam, że ztranslejtowałem słowo projektant i jakby nadal się chciał ktoś czepiać… to chyba go pojebało.
Tyle ważnych spraw. Po drodze jeszcze laptop się rozchorował i wyjechał do lekarza, rozłąka była bolesna musze wyznać i stwierdzam, że ciężko już mi żyć bez Internetu. Trochę to nie fajne, cóż życie.
„Nie wiem co jeszcze napisać, więc kończę.”( Michał z Kraśnika)