czwartek, 27 maja 2010

R.I.P. Bombek


Wszyscy już wiedzą o tym smutnym wydarzeniu, jednakże mineła już tygodniowa żałoba i postanowiłem słowem wspomnieć mega wiernego przyjaciela.
Znaliśmy się 15 lat, miałeś być u nas na tydzień, zostałeś na lata. Nikt obok Ciebie nie przechodził obojętnie. Nieważne było to, że byłeś śmierdzielem i brudasem, który lubował zapach padłej wrony. Na Twe uwielbienie do słodyczy i wszystkiego co było w szeleszczącym opakowaniu również przymykaliśmy oko. Nawet Twoje bierne skłonności homosexualne nie popsuły naszych stosunków. Byłeś po prostu sobą. Najfajniejszym psem jakiego mogłem mieć i wiem, że takiego drugiego nigdzie nie ma. Żegnaj Filipie vel Bombku, jeśli istnieje psie niebo, to na pewno tam jesteś. Aloha.

czwartek, 13 maja 2010

Na wybiegu.



Ostatnimi czasy odbyły się dwie imprezy o których warto wspomnieć, a raczej obejrzeć relacje w fotograficznym skrócie. Pierwsza odbyła się 1 maja, był to grill we włościach panny Angeliki. Drugą organizował Pan Dżuma z okazji swoich urodzin. Zdjęcia można zobaczyć w mojej galerii na picasie, do której zaprowadzi was link umieszczony w linkach po prawej. Obie imprezy były przednie, kto był ten wie, kto nie był niech żałuje.
Ps. Moja przyjaźń z Mitsubishi kwitnie, słucha się i mało pali. Oby tak dalej!

sobota, 1 maja 2010

Obywatelstwo: Polak; Specjalność: Plucie



Sprawa się rozchodzi o ... to.
Na wstępie zaznaczę, że artykuł jest mojego pomysłu, co zdarzyło się po raz pierwszy w historii moich publikacji na gazeta.pl. W sumie bez zapoznania się z całym tekstem jak i komentarzami pod nim, dalsze czytanie tego wpisu nie ma sensu. Także poczekam chwile na tych, którzy jeszcze nie czytali.
W mojej "(specjalnie podwójny cudzysłów)"karierze"" dziennikarskiej spotkałem się po raz pierwszy z taką reakcją na me słowo pisane. W sumie trochę się spodziewałem, bo primo wiem, że literatura jak i kinematografia o tematyce sci-fi ma u nas dużo fanów, a secundo to "życzliwych" u nas dostatek. W pierwszym momencie gdy przeczytałem komentarze, to przyznam, że zakuły one moje serduszko troszeczkę. Ale od początku. Wiedziałem, że prosto nie będzie o czym przekonałem się już w Oborze, dyskutując z Kowalem o materiałach do tekstu. Naszej rozmowie przysłuchiwał się sąsiedni stolik, gdzie zasiadała ekipa od karcianek. Poleciało kilka komentarzy, wyjaśnień, które powinny mnie ostrzec, aby nie ruszać tego, bo są tacy, co się na prawdę znają. Także byłem przygotowany na lanie i mi się oberwało, w najróżniejszych konfiguracjach. Ale później na spokojnie myślę sobie, hola hola, nikt z tych osób nie zarzucił mi błędów merytorycznych, a jedynie spłycenie tematu. Że te filmy to każdy oglądał, a przecież mogłem wspomnieć o tylu innych rzeczach mniej popularnych. Bo nawet Mickiewicz pisał sci-fi!!! Jak mogłem tego nie wiedzieć??? Przemilczę fakt, że tekstu i tak wyszło mi 5 stron, a oczywiście można by z tego zrobić pracę dyplomową. Oczywiście, ktoś może mi zarzucić, że skoro ten temat to nie mój konik to po co w ogóle się do niego dobieram? Ponieważ ten tekst nie miał być właśnie pracą dyplomową, gdzie eksploatuje się temat do końca możliwości, tylko lekki tekst popularno-naukowy, aby zabić chwilę czasu w pracy i może zastanowić się nad nim kolejną chwilę. Jak widać wielu zostało prawdziwie dotkniętych tymi moimi marnymi 5 stronami bo jad lał się strumieniami. I tu dochodzę do sedna dzisiejszego wpisu. Gdy opadły emocje, zastanowiłem się kto pisze te komentarze, kto syczy, pluje jadem. Wielokrotnie spotykałem się z tekstem gdzie były głupoty(choć w tym przypadku ich nie było, bo nie było zarzutów do merytorycznej strony) ale nigdy nie przyszło mi do głowy, aby autorowi coś pisać, opluwać go. Przeważnie z lenistwa, ale tez z braku potrzeby. Nie sądzę również aby ktoś z moich znajomych tak robił, także kim są "Oni"?